Nie ma zdrowia do służby zdrowia

DarkoStojanovic / Pixabay

Narodowy Fundusz Zdrowia niewątpliwie dla większości z nas nie kojarzy się zbyt dobrze. Dlaczego? Może przez koszmarni wysokie składki pobierane z naszych zarobków. Może dlatego, że nie wiemy, gdzie tak naprawdę podziewają się te pieniądze a może zwyczajnie dlatego, że trzeba mieć bardzo dużo zdrowia, by chorować licząc na pomoc NFZ.

 

W telewizji tak wiele się mówi o tym jak państwo dba o nas, swoich obywateli. Jak to jest z tym, że politycy kreują fundusz zdrowia jako przygotowany do niesienia pomocy a w praktyce nie mając pieniędzy nie da się żyć? Jakim cudem ludzie dalej wierzą w te bajki skoro kompletnie nie nakładają się one na realia? Kolejki do specjalistów niczym w PRL-u oczywiście po uprzednim przeczekaniu kilku miesięcy w niepewności. Przykład? Proszę bardzo! Problem z kolanem, nasilający się ból i wypadająca rzepka. Skierowanie od lekarza rodzinnego do specjalisty dostałam bez problemu, jednak by dostać się do ortopedy musiałam czekać pół roku. Tak, 6 miesięcy nie wiedząc co się dzieje z kolanem.

 

Chwała Panu, że mieszkam w małym mieście bo w większym zapewne czekałabym jeszcze dłużej. I tak „najpiękniejszą” sytuacją, która mnie dotknęła było zdarzenie sprzed kilku lat kiedy to złamałam rękę. Pamiętam jakby to było wczoraj: ciepły letni wieczór, bawiliśmy się razem ze znajomymi na trzepaku i tylko chwila nieuwagi wystarczyła by spaść na ziemię. Ręka mnie bolała, jednak mogłam nią ruszać nikt nie spodziewał się jakiegoś złamania. Jednak rano spuchła mi dość mocno więc tato niewiele myśląc zabrał mnie na pogotowie, gdzie pani wyrzuciła nas. Dosłownie nas wyrzuciła. Pojechaliśmy do przychodni do chirurga, tam wysłano nas po skierowanie do lekarza rodzinnego, który jest w innej przychodni. Wróciliśmy do chirurga, który natomiast skierował mnie na zdjęcie rentgenowskie i tu uwaga – na które trzeba jechać zupełnie w inne miejsce. I dopiero po kolejnej wizycie u chirurga założono mi gips. Pół dnia w aucie ze złamaną ręką a przecież nie każdy ma samochód.

 

Wydaje mi się, że jazda komunikacją miejską ze złamaną ręką dość, że niekomfortowa i dość ryzykowna trwałaby znacznie dłużej. Patologia.
Ale tak z bieżących rzeczy. Mój tato miał zawał, nie powiem bardzo szybko został poddany zabiegowi, już nawet został wypisany ze szpitala. Jednak razem z wypisem dostał receptę na znaczną ilość leków, które no cóż znacznie naruszają budżet i możliwość spokojnego życia. Podobno w Polsce bardzo dba się o ludzi, zwłaszcza o tych z chorobami przewlekłymi. Jak jest? Jest kpina. Najważniejszy lek, który trzeba dbać po zawale jest piekielnie drogi i co najlepsze – płatny w stu procentach.

 

Czy tak wygląda dbanie o obywateli? Gdzie refundacja? Gdzie pomoc? Nie ma, bo ponoć nie ma na nie pieniędzy. W tym miejscu aż ciśnie się komentarz dotyczący pieniędzy przekazanych przez rząd na telewizję publiczną ale nie. Na ten temat szkoda mi słów.
Podsumowując, na swoim przykładzie mogę pokazać jak działa fundusz zdrowia na wielu płaszczyznach. Nie ma szans na to, by żyć jak w normalnym, cywilizowanym państwie. W tym kraju zwyczajnie się nie da. Skwituję to wszystko znanym wielu osobom stwierdzeniem „nie ma zdrowia do służby zdrowia”